Wchodzę do budynku, mijam znajome twarze i znów sunę windą na 11 piętro. Wracam do codzienności. Tam odnajduję swoje stanowisko i ze świeżo zaparzoną kawą, siadam przed monitorem i uruchamiam komputer. W biurze Justina jest wielki harmider. Próbując skupić się na swoich zadaniach, nagle słyszę głośne krzyki, strzały pistoletem, a do gardła podchodzi mi serce, które z trudem działa tak, jak trzeba. Przełykam ślinę, próbując uspokoić swój nierówny oddech i zrywam się z miejsca. Gnam, przeciskając się przez wszystkich, w stronę biura. Wpadam, jak oparzona i widzę obcego mężczyznę, który celuje w Justina patrzącego na niego wściekle. Gdyby można było zabijać wzrokiem, Bieber zamordowałby go po raz setny w przeciągu jednej sekundy.
-O, kolejna laleczka.- rzuca, wyciągając nagle pistolet i celując w moją stronę. Nieruchomieję. Strach paraliżuje wszystkie kończyny, a lodowate spojrzenie nieznajomego spoczywa na mojej osobie. Lustruje mnie od stóp do głów i uśmiecha się perfidnie pod nosem. Jest wysoki, umięśniony, łysy, a jego mimika twarzy nie wydaje się być zbyt miła. -I co? Przerżnąłeś ją już, jak pozostałe?- pyta idąc w moją stronę. Odsuwam się do tyłu, aż na plecach czuję chłodną ścianę. Przylegam do niej jak tylko się da. Przystawia pistolet do szyi, jeżdżąc w górę i w dół. Aż zatrzymuje się przy guzikach koszuli. Zamieram.-Zostaw ją w spokoju.- syczy Justin, a do oczu napływają łzy. -Powiedziałem odejdź od niej. To ze mną przyszedłeś porozmawiać, a ona nie ma nic wspólnego.- kątem oka dostrzegam, że każdy mięsień na ciele Biebera jest naprężony.
-A gdybym ja się pobawił kobietami, tak, jak robisz to ty?- przybliża swoją głowę do mojego policzka, a na nim czuję jego zarost. Chce mi się wymiotować...
-Odsuń się od niej.- Justin rusza w naszą stronę, a mężczyzna od razu się odsuwa i oba pistolety kieruje na mnie.
-Zbliż się jeszcze raz, a najpierw zgwałcę ją tą spluwą, potem wstrzelę w nią parę naboi. W każdy możliwy otwór na jej ciele.- zaczerpuję głęboko powietrza, nie mogąc uwierzyć w słowa wypływające z ust nieznajomego. I nagle przypomina mi się kurs samoobrony. Przełykam ślinę, aby opanować nerwy i kolejno układam w głowie plan, co zrobić, aby nie doszło do katastrofy.
-Policja już tu jedzie. Masz przejebane, więc nie dokładaj sobie problemów, bo zgnijesz w więzieniu do końca życia.
-Będę miał przynajmniej satysfakcję.- i strzela, tuż obok mojego ucha. Na ułamek sekundy serce przestaje bić, a ja prawie mdleję. Tak blisko było od tego, abym już nigdy nie usłyszała na to ucho. Ma idealnie opanowaną taktykę. Wie, co Justina może wystraszyć i wie, że robiąc mi krzywdę może go zwalczyć. Nie jestem w stanie opanować potoku łez, które powoli spływają po policzku. Nie dam rady z nim walczyć, nie będę umiała się obronić przed jego atakiem. Zabije mnie, a potem Justina. Tak się skończy nasza historia, która tak naprawdę się zaczyna.
*czytaj przy tym - KLIK *
-Może opowiem twojej przyjaciółce, jak wyglądało twoje dotychczasowe życie?- uśmiecha się perfidnie do niego, a on blednie. Nie opowiadał mi zbyt dużo o swoim dorosłym życiu. Wspominał jedynie o ciężkim dzieciństwie bez matki, nic poza tym. Obleśny typ spogląda teraz na mnie. -O, widzę, że chyba jej nie powiedziałeś.- rży.
-Nie waż się.- syczy Justin i tym razem ja spoglądam na niego. Co on przede mną ukrywa? Łysy człowiek opuszcza broń i podchodzi do drzwi, zamykając je na klucz barykadując biurkiem.
-Usiądźmy.- wskazuje na kanapę, lecz ciągle bacznie nas obserwuje. Jeden, niewłaściwy ruch, a będzie po nas. Posłusznie udaję się tam, mijając przerażonego Justina. Siadam na skraju sofy, plotę palce i wsadzam je między uda, mocno zaciskając. Oddycham nierówno, czekając na to, co ma powiedzieć bandyta. Czy mu uwierzę? Nie wiem. Będę bacznie śledzić reakcje mojego chłopaka. Jeśli będzie w tym chociaż krzta prawdy, będzie widocznie spięty.
-Więc.- rozsiada się na przeciwko nas, bawiąc się bronią. -Opowiem ci jego wszystkie historie, kończące się tak samo.- znów ten zakłamany uśmiech. I zaczyna. -Poznałem go już parę ładnych lat temu. Chodziliśmy do jednej klasy w high school. Już wtedy postrzegany był, jako kobieciarz.- nabieram głębiej powietrza i wypuszczam je przez otwarte usta. -Tak...- i kontynuuje. Opowiada mi o każdej kobiecie, z którą był, a ilość związków.. Zgubiłam się przy 15. Każdy z nich wyglądał dokładnie, jak ten. Wkraczał do nowego biura, podrywał asystentkę, chodził z nią i jeśli była dobra w łóżku, trwał przy niej przez około 5 miesięcy, po czym znudzony tym schematem, zostawiał ją i sprzedawał firmę. Koło się zataczało, kiedy przeprowadzał się do innego miasta i zaczynał tak, jak w poprzednim. Dlatego ojciec Justina był obojętny na moją obecność. Przyzwyczaił się widząc nową dziewczynę przy jego boku. -Wiesz, czym różnisz się od innych?- pyta, a wtedy po pomieszczeniu rozbrzmiewa gwałtowne walenie do drzwi.
-POLICJA! PROSZĘ ODŁOŻYĆ BROŃ, OTWORZYĆ DRZWI I STANĄĆ PRZY ŚCIANIE!- męski głos, przedzierający się przez drewno dotarł do moich uszu.
-Różnisz się tym, że jesteś blondynką, bo pozostałe były czarne, albo szatynki.- wstał i rzucił bronią. -Ale i tak czeka cię to samo, co tamte.- dodał z pogardą spoglądając na Justina. -Tak w ogóle, to jestem Ted. Nina rozwiodła się ze mną dla tego sukinsyna, który ją wykorzystał i zostawił. Kochałem Ninę, kocham ją nadal...- burknął smutniejszy, ale chwilę potem na miejsce tego uczucia zawitała wściekłość. Po policzkach spływały łzy. Jestem dziwką, która oddała się w wir jego uroku. Wykorzystał to. Chciał się ze mną pieprzyć.
-To nie tak, Carla. Ja cię naprawdę kocham.- że też wcześniej się nie zorientowałam. Wspominał o swojej byłej, której "tak naprawdę nie kochał.". Dlaczego więc zrobił mi tą nadzieję?
-Nie chcę tego słuchać.- mamroczę i wstaję z siedzenia. Kieruję się do wyjścia, a mężczyzna triumfalnie spogląda na Justina. Wzdycham i odsuwam biurko, otwieram drzwi i wychodzę.
-Jutro złożę wypowiedzenie.- szepczę w drzwiach i znikam z pola widzenia Justina.
-Nie odchodź. Błagam.- słyszę, kiedy policja wchodzi do biura. -Proszę.- chwyta mnie za rękę i zatrzymuje.
-I tak odejdziesz.
-Wciąż tu jestem. Zakochany do obłędu. Błagam, zostań.- do oczu napływają kolejne łzy, które chwilę potem spływają.
-Tak bardzo cię kocham... A ty jesteś ze mną dla jebanego seksu.- szepczę, aby o tym dowiedziało się jak najmniej ludzi.Ocieram ręką słone krople i cofam się na krok dalej.
-Proszę, nie rób tego.- jego łamiący się głos powoduje, że to rozstanie boli jeszcze bardziej.
-Nie, to koniec. Nie chcę słyszeć tych kłamstw.- wyrywam rękę i pospiesznie udaję się do zamykającej się windy. W ostatniej chwili wślizguję się do środka i patrzę, jak Bieber podąża za mną. Jestem w niej sama, więc w spokoju opadam na zimną podłogę i zakrywam twarz rękami. Jak mogłam być taka głupia i lekkomyślna sądząc, że bogaty, przystojny, dobrze ułożony szef wszystkich szefów spojrzy właśnie na mnie, na szarą myszkę, która nic nie osiągnie w życiu, prócz stałej pracy w jakimś pubie, bo w wydawnictwie nie będę pracować wiecznie.
Winda się otwiera, a przed nią stoi już Justin. Jest zdyszany, jego krawat zwisa lekko z szyi, a górne guziki koszuli są odpięte. Musiał użyć schodów awaryjnych, przy tym dobrze się męcząc.
-Oh, Carla..- podbiega do mnie i obejmuje swoimi ramionami. Chciałabym go przytulić, tak mocno wtulić w jego tors, usłyszeć jego czule bijące serduszko. Poczuć idealne perfumy i kreślić różne symbole na klatce piersiowej. Eh...
-Zostaw mnie.- szepczę, odpychając go i podnosząc się do góry. -Jesteś babiarzem.- dodaję i omijam go, pospiesznie udając się do wyjścia. Odnajduję na ogromnym parkingu swoje auto i zasiadam w nim. Wycieram spuchnięte od łez oczy i przekręcam kluczyk w stacyjce. Wyjeżdżam na nadzwyczajnie ruchliwą ulicę Nowego Jorku i jadę, lekceważąc jakiekolwiek przepisy ruchu drogowego. Pędzę, słuchając przygnębiającej muzyki, którą właśnie puścili w radiu. Łkając i wyzywając wszystkich dookoła jadę... Zatrzymuję się na czerwonym świetle i uderzam w kierownicę z całych sił. Ruszam. Aż wreszcie dochodzi do katastrofy....
____________________________
Tadam!
Przepraszam, że dopiero dziś, ale ostatnie dni miałam strasznie zalatane. Halloween spędziłam poza domem, Wszystkich Świętych w sumie też, a teraz znalazłam chwilę na to, aby sprawdzić rozdział i go dodać.
Niebawem spodziewajcie się nowego wyglądu bloga, bo ten mi się znudził.
Coraz bliżej koniec.
Standardowo:
15 komentarzy= Rozdział 18.
Jeśli podoba Wam się blog, rozsyłajcie go! Proszę! ♥ Będę bardzo wdzięczna.
Niebawem moje urodziny!!! *mm pochwalę się Wam, a co!*
Nie mogę się doczekać. Hehe
Okej, do następnego.
Wasza Claudia ♥
Rycze co ty ze mną robisz super rozidział
OdpowiedzUsuńCoś musiałam z nimi zrobić. To było zbyt piękne. :)
Usuńxx
jejku jaki super rozdział . Płacze :( :( ;( Biedna Carla współczuje jej ;( <3 czekam na nn <3 ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuńxx ;*
Biedna Carla. mMam nadzieję, że podczas wypadku nic poważnego jej się nie stało. Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, czas pokaże. :)
Usuńxx :*
Jeju kocham cie! Rozdział jak zawsze świetny nie mogę doczekać się na!
OdpowiedzUsuńOh, cóż za wyznania!
UsuńHaha
do następnego! :*
xx
super *.* <3
OdpowiedzUsuńDziękuję!:*
Usuńxx
NIE, NIE, NIE! Koniec? Jak? :( I nie mów, że jej się coś stanie... tak nie może być nooo :(
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, bo płakałam, a jak płaczę to mi się to podoba :)
Pozdrowionka i do nn :*
Owszem, koniec. Teraz radzę poczytać moje odpowiedzi co do Waszych komentarzy, bo nie powiem pod którym rozdziałem umieściłam bardzo ważną informację dotyczącą tego bloga i końca historii!
UsuńPowodzenia w poszukiwaniu!
xx
♥
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńDziękuję ^_^
Usuńxx
Kocham, kocham, kocham <3
OdpowiedzUsuń♥!
Usuńxx
Rozdział super jak zawsze to do następnego :*
OdpowiedzUsuńDziękuję! xx ♥
Usuńboze nie moge sie doczekac nastepnego!!!! uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńJuż niebawem!
Usuńxx ♥
kocham Ciebie i twojego bloga <3
OdpowiedzUsuńOjeju, dziękuję! Naprawdę!
Usuńxx ♥
poplakalam sie jestes super!!!! dlugo czekalam na ten rozdzial!!! kocham cie! :*
OdpowiedzUsuńDać chusteczki? Wirtualne, ale liczą się chęci!
Usuńxx ♥
ohhh biedna carla :c
OdpowiedzUsuńNo cóż, życie to jednak ciągła zagadka i nawet jak myślimy, że wszystko jest już okej, to i tak nie jest. Na końcu, kiedy już umieramy, wtedy wszystko jest dobrze. Musi...:)
UsuńSentencja na dzisiejszy wieczór.
Polecam
Claudia Ok.
hahaha ♥
kocham!!! :* <3
OdpowiedzUsuń♥! xx
Usuńbiedna Carla mam nadzieje ze sie pogodza bo tak fajnie im sie ukladalo <3 :* LOVE :D to 15 kom <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńOh, wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Niekoniecznie już, ale zawsze. W końcu jedna z połówek kiedyś umiera, a druga jest sama przez chwilę, a dołącza do niej w niebie... :)
UsuńTak, wiem, że 15 komentarz, ale liczę na więcej.. Nie obraziłabym się, hehe!:) :*
xx
szkoda że się to tak potoczyło ;(
OdpowiedzUsuńOh, gdyby wszystko było okej, to byłoby to nadzwyczaj piękne. :) A teraz jest tak, jak dzieje się naprawdę. Nic nie trwa wiecznie i nie jest idealne. Taka jest szara, spaprana rzeczywistość. ;/
UsuńPozdrawiam!:*
xx
jeju kocham twojego bloga! Ile bedzie jeszcze rozdzialow? Mam nadzieje, ze szybko sie nie skonczy twoj blog!!! KOcham cie :* <3 xoxo
OdpowiedzUsuńRozdział jeszcze dziś, a co do bloga, to informacja będzie zawarta w nowym rozdziale. Bądźcie cierpliwi i uważnie czytajcie, bo następny wpis pod rozdziałem zawiera wiele informacji, które mogą odpowiedzieć na Wasze pytania :* :)
Usuńdodaj nowy już ;c
OdpowiedzUsuńBędzie, będzie!
UsuńCierpliwości. Robię korektę i lada moment pojawi się kolejny! ♥
xx