Dlaczegoż jestem taką furiatką? Nie zastanowię się nad tym, co powiedzieć, co zrobić, jak się zachować, a potem tego żałuję i cierpię. Od dziecka tak było. Teraz nie jest inaczej. Przez święta rozmyślałam na temat związku z Justinem i tego, czy to ma sens? Robię mu awantury, bo jakiś nieznajomy opowiada mi o nim prawdopodobnie zmyślone historie. Może jest to człowiek, który obserwuje go od dawna, a jego celem jest zrujnowanie życia Justina? Dlatego mnie okłamał, żeby zadać Bieberowi cios? Wiedział, że mu na mnie zależy, więc to był dość łatwy cel, bo należę do osób łatwowiernych. Albo obarczam go, że jest ze mną dla seksu i robię wyrzuty o kolor włosów. To ze mną jest coś nie tak! Justin próbuje być ze mną fair. Chce mnie odzyskać, bo naprawdę mu zależy, a ja sama się zagubiłam. Po prostu byłam przytłoczona tym wszystkim. Nie wiedziałam, co się dzieje, kiedy go przy mnie nie ma. Mam prawo podejrzewać go o takie rzeczy, kiedy przez ostatnie dni przed wypadkiem był ciągle zajęty. Mam prawo być zazdrosna! Bo co to za związek, kiedy jedna z osób nie okazuje drugiej, że jej zależy? A zazdrość, to przecież normalna rzecz. Jednak nie mogę być pewna tego, iż ten nieznajomy kłamie. W każdej plotce jest krzta prawdy. Uważam, że jednak musiałabym poważnie porozmawiać na ten temat z Justinem. Jednak czy jestem na tyle silna emocjonalnie, żebym mogła spojrzeć mu w oczy i nie drgnąć, kiedy powie, że mnie kocha? Kiedy słyszę z jego ust takie słowa, które kieruje tylko i wyłącznie do mnie, moje obawy i lęki odchodzą na drugi plan. Wtedy liczy się tylko on i jego bliskość. To, że czuję jego niebiańskie perfumy, widzę blask w czekoladowych tęczówkach, obserwuję wilgotne usta, które zazwyczaj są lekko rozchylone... Nie potrafiłabym skupić się wtedy na tym, aby nie ugiąć się zbyt szybko, żeby przystawić go do muru. Nie mogłabym się skupić na własnych myślach. Działał na mnie z taką energią, której nigdy wcześniej nie czułam. Nawet, kiedy byłam na studiach i myślałam, że naprawdę się zakochałam.. Byłam w błędzie. Nadal nie wiedziałam, co to miłość. ''A może i teraz nie wiem, co to znaczy?'' przez myśl przebiegła jedna, samotna, dobijająca myśl. Może tak jest? Może naprawdę nie wiem, co to prawdziwa miłość i przekonam się o tym za parę miesięcy, lat, kto wie? Jednak ja czuję, że coś, co połączyło mnie i Justina, to nie jest zwykłe zauroczenie. To miłość, która wymaga wielu poświęceń i wyrzeczeń, jak i walk...
Nie jestem jednak w stanie spojrzeć mu w twarz. Może Bieber naprawdę mnie kocha i nie zmieni firmy, ani nie znajdzie sobie nowej partnerki? Muszę skupić się najpierw na powrocie do zdrowia, bo przecież to jest w tej chwili najważniejsze... Potem będę mogła do tego powrócić, pełna sił, aby stawić czoło nowym problemom.
Minął... Najburzliwszy, najbardziej emocjonujący i męczący okres minął. Od 3 miesięcy na to czekałam. Teraz, kiedy pakuję swoją walizkę wiem, że robię dobrze. Nie mam wyrzutów sumienia, ani nic do zarzucenia swojej osobie. "Robię to, co uważam za najlepsze."Bo tak jest. Zbyt długo martwiłam się o to, co będą czuć inni, kiedy przestanę się nimi obchodzić. Otóż okazuje się, że radzą sobie świetnie bez mojej pomocy. Ze mną czy bez, dadzą sobie radę. Czas skupić się na spełnianiu marzeń...
Nie jestem jednak w stanie spojrzeć mu w twarz. Może Bieber naprawdę mnie kocha i nie zmieni firmy, ani nie znajdzie sobie nowej partnerki? Muszę skupić się najpierw na powrocie do zdrowia, bo przecież to jest w tej chwili najważniejsze... Potem będę mogła do tego powrócić, pełna sił, aby stawić czoło nowym problemom.
Minął... Najburzliwszy, najbardziej emocjonujący i męczący okres minął. Od 3 miesięcy na to czekałam. Teraz, kiedy pakuję swoją walizkę wiem, że robię dobrze. Nie mam wyrzutów sumienia, ani nic do zarzucenia swojej osobie. "Robię to, co uważam za najlepsze."Bo tak jest. Zbyt długo martwiłam się o to, co będą czuć inni, kiedy przestanę się nimi obchodzić. Otóż okazuje się, że radzą sobie świetnie bez mojej pomocy. Ze mną czy bez, dadzą sobie radę. Czas skupić się na spełnianiu marzeń...
Pakuję ostatnie rzeczy do walizki. Siadam na łóżku i spoglądam na wyklejoną zdjęciami ścianę. Przejeżdżam kolejno po każdej fotografii, wspominając dawne czasy: pierwszy dzień studiów, piaskownica, kolacja z Justinem, wypad do Las Vegas, kino z Rosalie, związek z Joshem.... Tak wiele pamiątek wisi na tej ścianie... Jeszcze więcej wspomnień tkwi w mojej głowie.
Nagle ktoś puka do drzwi. Kieruję wzrok w ich stronę, a zza nich wyłania się głowa przyjaciółki.
-Justin przyszedł.- oznajmia krótko, a ja rozglądam się dookoła.
-Wpuść go.- stwierdziłam, że może i dobrze będzie, jeśli się z nim pożegnam. Rozsiadłam się więc wygodnie na łóżku, poprawiłam włosy i czekałam, aż gość zjawi się w pomieszczeniu. Nim jednak dostrzegłam posturę chłopaka, oczom ukazał się ogromny bukiet róż. Był dosłownie 3 razy taki, jak on. Pełno pięknych, rozkwitniętych róż.
-Cześć Carlo. - szepnął, z ledwością zamykając drzwi. Rozejrzał się dookoła i ruszył w moją stronę. Wstałam więc na proste nogi i popatrzyłam w oczy szatyna. -To dla ciebie.- powiedział cicho i mi je podarował. Uśmiechnęłam się i odebrałam kwiaty. Ruszyłam po dzbanek i z napełnionym wodą, wróciłam do pokoju. Nic jednak nie mówiłam. Wsadziłam roślinę do wazonu, ułożyłam, aby jak najpiękniej się prezentowały, a każdemu ruchowi przyglądał się Justin. Mimo mojej ciężkiej walki przy powrocie do zdrowia, spotykaliśmy się co jakiś czas. Nie wyglądało to tak, jak do tej pory. Mieliśmy ogromny dystans. Nie chcieliśmy znów czegoś zepsuć.
Za oknami zapadał zmrok. Słońce skryło się za horyzontem, zostawiając po sobie resztki blasku. Było ciepło, jak na marzec, a ta pogoda znacznie poprawiała mi samopoczucie.
-Jak się czujesz?- spytał wreszcie, a ja usiadłam na wprost niego. Przetarłam ręce, próbując zyskać na czasie i odgarnęłam włosy za ucho.
-Znacznie lepiej. Dziękuję...
-Wiesz, że posada nadal na ciebie czeka?- powiedział szybko, a ja pokiwałam lekko głową. -Możesz wrócić jak tylko masz ochotę.- przyznał, a ja oblizałam usta i popatrzyłam na niego. Niewiele się zmienił. Może jego kolory są bledsze, jest zmarnowany i smutniejszy niż zawsze. Jego sylwetka nabrała jeszcze lepszych kształtów, a widząc go w obcisłym t-shircie i jeansach luźno opuszczonych w dół miałam wrażenie, że nie widzę jakiegoś prezesa, tylko najzwyklejszego, buntowniczego młodzieńca.
-Rozumiem, ale ja już mam pracę.- powiedziałam i wymusiłam na sobie kolejny, sztuczny uśmiech. Westchnął tylko, a ja powtórzyłam jego ruch. Czułam się niezręcznie. Nie wiedziałam, o czym mam z nim rozmawiać. Chciałam mu powiedzieć, że mimo wszystko nadal go kocham, ale nie miałam na tyle odwagi, aby znów do niego wrócić.
-Wciąż cię kocham..- wyszeptał, prawie bezdźwięcznie, ale zdołałam to usłyszeć.
-Ja też, ale Jus...
-Proszę, daj nam jeszcze jedną szansę..- chwycił mnie za ręce i mocno ścisnął. Westchnęłam, próbując uspokoić swoje nadmierne emocje i zyskać chwilę na przemyślenia. Może pokazać mu, że i mi nadal zależy, ale boję się o to, jak będzie to wszystko dalej wyglądało? Jestem filozofem, zbyt dużo myślę i wszystko dokładnie badam. Tak wiele się zmieniło...
-Nie, Justin, to koniec, nie chce..- wymamrotałam.
-Obiecuję, że już nigdy cię nie skrzywdzę. Będę przy tobie trwał i to zawsze. Nigdy cię nie zdradziłem, nie miałem najmniejszego zamiaru! Nie chodziło mi o seks. Po prostu budziłaś u mnie inne emocje. Emocje, których nie odczuwałem od dawna. Kiedy byłem mały, ostatni raz kochałem kobietę. Ta kobieta nie żyje, odkąd ja tu jestem. Nie żyje, a mimo to ją kocham. Nadal. Zawsze będę. A teraz kocham drugą. Tej zaś nie mam zamiaru stracić. I choćby ziemia się waliła, a niebo spadało, ja nie dopuszczę, abyś była nieszczęśliwa i niekochana. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze.- przerwał, aby przejechać palcami po mojej twarzy. -Jesteś jedną z najlepszych rzeczy, jaka kiedykolwiek mi się przytrafiła. Zakochałem się jak wariat. Istny wariat.- odsunęłam się od niego, próbując uspokoić łzy. Wyślizgnęłam rękę z jego objęć i zakryłam twarz. Zaczerpnęłam kilka głębszych oddechów, a gdy już byłam pewna tego, co robię, wstałam i po prostu go wyprosiłam.
-Musisz zrozumieć moje decyzje. Naprawdę cię kocham, ale to dla mnie zbyt wiele.- rzuciłam, kiedy wychodził przez drzwi.
Powędrowałam szybko do pokoju i kończyłam pakowanie. Postanowiłam przemyśleć po raz kolejny swój plan. Dostałam propozycję kręcenia reportażu w Ukrainie. Ryzykuję tym samym własne życie. Wiem, jak bliscy to przeżywają. Wiem również, jak ciężko im było, kiedy miałam wypadek. Nie mogą pogodzić się z tym, że próbuję znowu zrobić sobie krzywdę. Ja jednak jadę tam z założeniem takim, iż nakręcę fenomenalny dokument, a po powrocie będę mogła każdemu z uśmiechem na twarzy powiedzieć, że dałam radę i nic mi się nie stało!
Czytaj przy tym *KLIK*
Po wzięciu kąpieli ułożyłam się na łóżku i wtedy zrozumiałam, że potrzebuję Justina właśnie teraz. Jedną, ostatnią noc.
Justin, potrzebuję cię. Przyjedź tak szybko, jak możesz.Krótki SMS wystarczył, aby po chwili usłyszeć dzwonek. Byłam sama, ponieważ Rosalie nocuje dziś u swojego chłopaka. Wstałam więc i pospiesznie powędrowałam do drzwi. Otworzyłam je, a Bieber wpadł do środka wystraszony. Spojrzał na mnie i napuszony jak paw stał, całkowicie przemoczony.
-Co ty do cholery robiłeś, że jesteś taki mokry?- pytam zszokowana.
-Oh, byłem na spotkaniu, a nie mogłem czekać, aż podwiozą mi auto pod wieżowiec, więc po prostu wybiegłem, a zaczęło padać... - nie dałam mu dokończyć, bo wpiłam się w jego usta i mocno przyciągnęłam do siebie. Nie wiedziałam, co robię. To był moment, impuls. Potrzebowałam jego bliskości i tego byłam pewna na sto procent. Zdjęłam z niego mokrą marynarkę, a kierując się do sypialni, rozpinałam mu koszulę, nie przestając całować. Kiedy przestąpiliśmy prób pokoju, uniósł mnie do góry, abym przepasała go nogami w talii.
Delikatnie położył na łóżku i zaczął zdejmować ze mnie koszulkę. Oparłam się rękami z tyłu i spojrzałam na niego, przygryzając usta. Chwilę potem kochaliśmy się jak gdyby nigdy nic.
-Kocham cię, zawsze będę.- szepnęłam, a potem usnęłam.
Było dość wcześnie. Nie mogłam spać. Wiedziałam, że za 4 godziny mam wylot, więc niebawem będę musiała się zbierać. Poszłam więc wziąć prysznic, ubrałam wygodnie dżinsy, białą bluzeczkę na cienkich ramiączkach z wielkimi falbanami na przodzie i szarym żakiecie. Walizki wyniesione były już na przedpokój, a Justin spał jak zabity. Nie chciałam go budzić. Nie wiedział nawet, że wyjeżdżam. W pośpiechu napisałam krótki list, który położyłam mu na poduszce obok. Ucałowałam go w policzek i ocierając łzy wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Tam zostawiłam list do Rosalie. Biorąc walizki, obejrzałam się po raz ostatni za siebie. Zostawiam jedno życie i zaczynam drugie. Dokładnie tak, jak chciałam.
Taksówka czekała przed blokiem, więc pospiesznie załadowałam do niej bagaże i pojechałam na lotnisko, gdzie przyjechali mnie pożegnać rodzice.Przytulili mnie mocno i prosili, abym na siebie uważała. Potakując leniwie głową, ucałowałam ich jeszcze raz i ze łzami w oczach oddaliłam się, idąc do odprawy bagażowej.
Tam czekała na mnie cała ekipa, która będzie mi towarzyszyć na Ukrainie.
-Panowie, spokojnie. Nie panikujmy! Jesteśmy na linii ostrzału, jeśli nie będziemy robić gwałtownych ruchów, może się nie zorientują, że tu leżymy.- szeptałam wiedząc, że rosjanie czyhają na nas nieopodal. Nie chciałam zginąć. Chciałam wrócić do domu i przytulić mamę, tatę, Martina. Iść na ślub Rosalie. Mieć własne wesele i być z Justinem. Do końca swoich dni...Wtedy przypomniał mi się list, który do niego napisałam...
"Drogi Justinie,
Nie wiem, czy to ostatni list do Ciebie, ale chcę, abyś wiedział, że przeżyłam z Tobą najlepsze dni mojego życia. Mam cichą nadzieję, że Ty również tak uważasz. I tak na marginesie. Kocham Cię, nie zapominaj. Ta noc była czymś, co niesamowicie mi pomogło. Zapomniałam, jak bardzo byłam zła i smutna, że byłam z Tobą dla tego cholernego seksu. A potem co? Sama poprosiłam o niego, tak na zawołanie. A Ty uległeś... Bo wiedziałeś, że tego wtedy potrzebowałam. Wyładowania napięcia. Jednak nie po to piszę ten list. Mimo wszystko i tak się na Ciebie już nie gniewam. Przeszło mi. :)
Wyjeżdżam, aby spełniać marzenia. Jestem dziennikarką! Mój odwieczny sen się spełnia. Jestem kimś, kim chciałam być. Wysłali mnie na Ukrainę, abym nakręciła krótki dokument o tutejszych ludziach, którzy mając ciągłą wojnę, muszą normalnie funkcjonować. Ale wrócę! Cała i zdrowa. Chcę, abyś również wiedział, że gdy tylko wrócę, spodziewaj się mnie u progu Twojego apartamentu. Bo będę tam czekać właśnie na Ciebie. Popełniłam wiele błędów. Błędów, których nie potrafię sobie do tej pory wybaczyć. Robić awanturę o kolor włosów? Naprawdę? Jestem aż taką kretynką?
Mimo wszystko pamiętaj, że kocham Cię nad życie i czy żywa czy nie, będę przy Tobie zawsze. Czy Ci się to podoba, czy nie. Mam nadzieję, że do zobaczenia. Kocham Cię.
Twoja Carla"
Wtedy zrozumiałam, że wszystko mu wybaczyłam. Jestem w stanie wrócić do Nowego Jorku i powiedzieć, że go kocham i nigdy nie odpuszczę, nie poddaję się i będę o niego walczyć. Dlatego byłam taka silna... Dlatego miałam motywację, aby się nie poddawać i dążyć do tego, aby uciec przed śmiercią. "Już raz mi się udało, czemu drugi raz ma być inny?"
''W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca."~ Paulo Coelho
koniec części pierwszej...
______________________
I o to koniec części pierwszej. Wiele się tutaj wydarzyło i pewnie niektórzy stwierdzą, że ten rozdział wyszedł mi beznadziejnie. Może, ale starałam się :(
Dostałam ostatnio istotny komentarz.
Wiem, że pisanie dramatycznych wydarzeń nie idzie mi zbyt dobrze. Najlepiej wychodzi mi pisanie najzwyklejszej sielanki, typowego love story. Niestety, coś się musi dziać i muszę to jakoś opisać. Mimo wszystko dziękuję, że są takie osoby, które powiedzą mi, że coś robię źle. To mi najbardziej daje do myślenia.
Chciałabym Wam teraz ogromnie podziękować za to, że jesteście ze mną, czytacie te niepoprawnie sklecone zdania i wspieracie mnie w pisaniu. Dziękuję za otrzymane komentarze, za wiele wiadomości na facebooku odnośnie nowych rozdziałów, za wszystko. Jestem Wam ogromnie wdzięczna! Serdecznie dziękuję również tym, którzy są ze mną od samego początku, aż do teraz, czytając te idiotyczne podziękowania, gdzie wyrazy się powtarzają, a cała logika tej informacji ode mnie nie ma sensu... ;/ Hahha dziękuję, po prostu dziękuję. ♥
Teraz co do drugiej części.
Oto link, gdzie będzie publikowana:
A premierę będzie mieć już 6 grudnia! To mój prezent na Mikołaja. :)
Myślę, że następna część spodoba Wam się jeszcze bardziej. Poznacie nowe oblicze Carly jak i Justina. Całkowicie odmienionych, starszych i bogatszych w doświadczenia, które zgotował im los.
Pojawi się również zwiastun pierwszej jak i drugiej części. Na razie musicie być cierpliwi, bo naprawdę muszę poświęcić duużo czasu, aby dopracować to do perfekcji. Myślę jednak, że mi to wybaczycie. :)
Więc oficjalnie. Wszystko dobre, co się szybko kończy.
Dziękuję za wszystko.
Do napisania niebawem.
Wasza wiecznie gadająca bez sensu Claudia ♥
PS.
Blog inspirowany piosenką Britney Spears - Womanizer.
Dziękuję Britney za natchnienie. ;)
Rozdział super jak zawsze. Klaudia mam do ciebie prośbę zajrzyj na mojego bloga http://wordliwe.blogspot.com/ przyda mi się komentarz od ekspertki. Wiem wiem pewnie pomyślisz że chcę się zareklamować ale ty piszesz tak dobrze że przyda mi się komentarz od pani ekspert :)
OdpowiedzUsuńhttp://heard-made-up-on-you.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTo mój blog :) szkoda ,że się z nim przespała i wyjechała ;c
Kurde, tak szybko minął ten czas, pamiętam jak pierwszy raz weszłam na tego bloga :') Wracając.. Świetny, ale jakoś muszę przetrwać do tego 6 grudnia.. To będzie najlepszy prezent od Mikołaja :D Czeekam :D
OdpowiedzUsuńDo nn i trzymaj się :*
jak to koniec pierwszej części?!
OdpowiedzUsuńo matko :( chce kolejną! Już! :)
Ej możesz mi przynajmniej obiecać że żadne z nich nie umrze w tej 2 części? Bo strasznie tego nielubię :( niby przez to jest jeszcze lepiej no ale weź :/
nie mogę się doczekać tego 6 grudnia :D
Pozdrawiam i zapraszam do mnie (po raz setny ^^) Nina :)
Boskie
OdpowiedzUsuńKocham to :*
OdpowiedzUsuńMega}<3
OdpowiedzUsuń