Jasne światło wbiega do pomieszczenia, nadając wszystkiemu blask. Mimo zimowej pory roku, na niebie gości jasne, duże słońce. Przez ogromne okna sypialni wdzierają się do najskrytszych zakątków, witając również nasze twarze. Przymrużam oczy i wiercę się. Czuję na sobie zarzuconą rękę Justina i przestaję się kręcić. Nie chcę go obudzić, miał za sobą ciężkie dni, a teraz wygląda tak spokojnie i błogo. Uśmiecham się, widząc, jak jego kąciki co jakiś czas się unoszą. Śmieje się przez sen, niekiedy szeptając moje imię. Przejeżdżam delikatnie przez jego twarz, gdy nagle wibruje jego telefon. Unoszę głowę nad poduszkę i ostrożnie sięgam na szafkę nocną, nie chcąc go obudzić. Patrzę na wyświetlać, na którym widnieje numer ukryty. Unoszę zdziwiona brew w górę, ale odkładam go na miejsce, gdy przestaje dzwonić. Szanuję prywatność Justina i na pewno nie będę sprawdzać jego połączeń.
Nie mogąc znieść ciepła, które mnie przytłacza, zaczynam wyślizgiwać się z objęć mężczyzny. Gdy już prawie udaje mi się wyskoczyć z łóżka, czuję, że jego męskie ramiona znów przyciągają mnie mocniej, tym razem jeszcze ciaśniej, niż do tej pory. Oddech ma niespokojny i przerwany. Nieruchomieję, nie chcąc go zbudzić, ale nie wiem, jak długo wytrzymam w tej pozycji. Wiszę w powietrzu, nie dotykając klatki piersiowej, ani nie kładąc się na posiniaczonej ręce. Napinam wszystkie mięśnie i walczę. Walczę z samą sobą. 'Pokaż MacCartney, jak mocne masz mięśnie brzucha!' woła podświadomość, a ja z uśmiechem na twarzy nadal trwam w takiej pozycji. W końcu nie mogę wytrzymać i opadam. W tej samej chwili Justin otwiera swe piękne, brązowe oczy i wita mnie czułym uśmiechem.
-Hej piękną.- szepta, kiedy ja cmokam go w usta. Teraz spokojnie mogę wstać i iść zrobić nam śniadanie.
-Cześć.- mówię, zrzucając z siebie jego dłoń. Przygląda mi się i co chwilę uśmiecha. -Idę przyszykować śniadanie, a ty ani mi się rusz.- ruszam rodzicielsko palcem i chwilę potem śmieję się sama z siebie. -To mi się udało.- mój chichot przeradza się w ogromny, niepohamowany rechot. Bieber patrzy na mnie z równie wielkim uśmiechem na twarzy, a ja padam na kolana i zakrywam rękami twarz, próbując się uspokoić. -A teraz poważnie...-wstaję. -Nie ruszaj się stąd na krok.- i znikam za drzwiami do sypialni. Pewnym krokiem ruszam schodami na parter, chcąc przygotować śniadanie, gdy nagle zastaję wysokiego, młodego mężczyznę w stroju kucharza.
-Panna Carla?- pyta zaskoczony, widząc mnie skąpo ubraną. Zalewam się czerwienią. Dlaczego Justin mnie nie uprzedził?
-Em, tak. Przepraszam, za mój nieodpowiedni ubiór, ale nie zostałam uprzedzona o czyjejś wizycie.- mocniej otulam się satynowym szlafrokiem, który Justin zakupił specjalnie dla mnie, Policzki robią się pod jego kolor, a na twarzy mężczyzny maluje się zalotny uśmiech. Czy on próbuje mnie uwieść?
-Mogłabym przyrządzić śniadanie?- pytam skromnie, obchodząc wysepkę kuchenną.
-Wybaczy pani, ale tym zająłem się już ja. Pan Bieber prosił o coś smakowitego. Zapoznał mnie z jego wymaganiami i przez najbliższy tydzień zajmuję się przygotowywaniem dla państwa posiłków.
-Proszę, mów mi Carla.- wtrącam, czując skrępowanie przez jego grzeczność.
-Dobrze, Carlo. Podać śniadanie?- pyta, chwytając jeden talerz, na którym prezentuje pięknie ozdobione gofry. Oh, ile na nich dodatków. Potakuję entuzjastycznie i wyjmuję tacę, na której ustawia gorące naleśniki.
-Zanieść może?- sugeruje, a ja od razu zaprzeczam. Nalewam do szklanki soku multiwitaminowego i starając się nie uronić żadnej kropli, zaczynam kierować się na górę. Wchodzę do sypialni, a Justin - o dziwo, grzecznie czeka na mnie w łóżku, otulony do pasa kołdrą. Ręce splecione trzyma na złączeniu ud, a na twarzy nalepiony szeroki uśmiech.
-Grzeczny chłopczyk.- rzucam triumfalnie, siadając na brzegu łóżka. Kładę mu na kolana specjalny stolik i stawiam na nim talerz z goframi ozdobionymi bitą śmietaną, owocami, lodami, posypką i polewą.
-Wygląda apetycznie.- oblizuje kusząco wargi, a ja przypominam sobie minę kucharza.
-Czemu nie poinformowałeś mnie, że ktoś prócz nas jest w tym domu?- warczę. -Widziałeś, że wychodzę tak roznegliżowana... Zrobiłeś to specjalnie, żeby mnie sprawdzić, czy żebym się upokorzyła?- zaczyna chichotać, a ja patrzę na niego, jak na niedojrzałą osobę.
-Oh, kochanie. Przecież zrobiłem to po to, aby zobaczyć twoją reakcję. W kuchni jest kamera, a ja bacznie obserwowałem ciebie i Spencera, co robicie, jak się zachowujecie... Gdyby było coś nie tak, na pewno nie siedziałbym tutaj tak grzecznie, jak do tej pory.- mrugam w jego stronę, całkowicie zdezorientowana.
-Czy ty mi nie ufasz?- unoszę brew do góry. Poważnieje.
-Oczywiście, że ci ufam, to jemu nie ufam.- warczy, zaciskając wszystkie mięśnie na swoim ciele. Śmieję się cicho i przejeżdżam ręką po jego policzku. Zamyka oczy pod wpływem mojego dotyku.
-Jedz.- nakazuję i wstaję, aby przejść na drugą stronę łóżka i zająć swoje miejsce. Pocierając z apetytem ręce, chwytam łyżeczkę i zaczynam delektować się słodkością.
-Ktoś do ciebie dzwonił.- mówię, kiedy ubieram na siebie szare jeansy, idealnie opinające się na moich udach. Spojrzenie Justina przenosi się na mnie i wyczekuje dalszej odpowiedzi. -Nie wiem, o której to było. Obudziłam się i żeby cię nie obudzić, to po prostu leżałam. Nagle twój telefon zaczął wibrować, więc wzięłam go do góry.
-Kto dzwonił?- pyta, spoglądając na ekran laptopa.
-Numer ukryty.- wydymam usta i przeszukuję szafę w poszukiwaniu jakiejś koszuli Justina. Znajduję dużą, białą, prostą tkaninę, idealnie wyprasowaną. Zarzucam ją na swoje ciało i zaczynam niechlujnie zapinać.
-Teraz wyglądasz jeszcze lepiej, niż w czerwonym szlafroczku, kochanie.- wystawia język, a ja rzucam w niego pobliską poduszką. Skrzywi się z udawanego bólu i znów się uśmiecha.
-Spadaj!- wołam, wchodząc do łazienki, która przylega do sypialni. Spoglądam w swoje odbicie i widzę bladą jak ściana blondynkę, z włosami rozczochranymi we wszystkie strony. 'Przecież nic się nie działo.' myślę i zaczynam je czesać. Związuję w artystycznym nieładzie i pozwalam pojedynczym kosmykom opadać na twarz. Myję zęby, twarz, a później przyszczypiam policzki, próbując nadać im jakiegoś koloru. Wreszcie wychodzę z łazienki i zastaję nagiego Justina. Zakrywam momentalnie oczy i odwracam się na pięcie. W odpowiedzi na mój nagły ruch, dostaję cichy śmiech. Nagle czuję jego gorący dotyk na swojej talii, a wszystkie mięśnie się napinają. Szczególnie te na dole.
-Krępujesz się, widząc mnie nago? Przecież już widziałaś mnie w takiej odsłonie.- mruczy do ucha, a następnie przygryza je.
-Ubierz się.- warczę i odwracam się. Zaczyna kręcić na wszystkie strony swoimi ustami, jakby chciał je przećwiczyć, przed atakiem na moje. -Ubierz, proszę, bo się na ciebie rzucę.- dodaję, trzepocząc rzęsami. Justin otwiera szeroko oczy, nie mogąc uwierzyć w wypowiedziane słowa. Omijam go i wychodzę z sypialni. Muszę zadzwonić do mamy i poinformować ją o wszystkich sytuacjach, jakie zaszły. Nie wiem, czy będzie zadowolona z tego, że jestem u niego na tydzień. Pewne fakty jednak pominę...
-Carls!- woła przyjaciółka, rzucając się na szyję. - 3 dni bez ciebie to naprawdę męczarnia! W pracy istne szaleństwo.- dodaje szybko i puszcza mnie, aby rozejrzeć się po pomieszczeniu. Nadal jestem u Justina, jest środa, a przyjaciółka zaraz po pracy postanowiła nas odwiedzić. Do dziś wspominamy moment, kiedy widziała mężczyznę po raz pierwszy i to, jak nie potrafiła się przy nim wypowiadać. Teraz przychodzi jej to z ogromną łatwością i nawet mówi więcej, niż zazwyczaj. Moja zakręcona przyjaciółka...
-Serio? A mówiąc coś na nasz temat?- pytam, a żołądek zaczyna wariować i płatać różne figle.
-Tak.- tej odpowiedzi bałam się najbardziej. -Mówią, że prawdopodobnie jesteście razem, bo jak ty masz wolne, to i Bieber też się nie zjawia w pracy.- śmieję się. Jak na taką korporację, to aż dziwne, że nie zorientowali się jeszcze, iż jestem z Justinem. Potrafimy idealnie dochować tajemnicy, jeśli chodzi o to.
-Oh, mam nadzieję, że jeszcze się nie dowiedzą.- rzucam. Jesteśmy same, ponieważ Justin ma dzisiaj wizytę u lekarza. Zawiozłam go i od razu wróciłam do mieszkania. Spędzamy więc samotnie popołudnie, dopóki mój kochany nie wróci od tej wrednej baby. Naprawdę jej nie lubię. Jest taka chłodna i zgorzkniała. Nie potrafi współczuć człowiekowi. Jest bezlitosna i nie obchodzi ją los innych. Bezpośrednio potrafi powiedzieć osobie, że jego bliski zmarł, czego byłam świadkiem.
-No i opowiadaj mi, jak wam się powodzi?- uśmiecha się entuzjastycznie, widząc że policzki robią się czerwone.
-Cóż, oficjalnie powiedział, że mnie kocha.- piszczy i rzuca mi się na szyję. Wykrzykuje tyle rzeczy na raz, że nie mogę się powstrzymać i sama zaczynam krzyczeć. Jestem przepełniona szczęściem, mimo tego wypadku.
-Jak to było?- pyta, a ja zaczynam jej opowiadać o magicznym wieczorze charytatywnym. Zaraz po nim Justin miał wypadek. Tak bardzo się o niego martwiłam...
-Patric? Przystojny?- pyta zdumiona, a ja gromię ją wzrokiem.
-Masz Josha!- przypominam. Rosalie wywraca oczami i zaczyna chichotać. W tej samej chwili do salonu wchodzi Spencer z butelką wina i dwoma kryształami. Otwiera głośno alkohol i nalewa nam go do kieliszków.
-Wracasz autem?- pytam, a ona przytakuje. -Sok?- potakuje, a ja spoglądam na wysokiego mężczyznę.
-Wieloowocowy, multiwitamina, ananasowy, pomarańczowy czy lemoniadę?- przyjaciółka wlepia w niego swoje głodne oczy, a chwilę potem potrząsa głowę ze zdezorientowania.
-Lemoniada.- obsługa znika za ścianą, a ona patrzy na mnie zszokowana.
-I nic? Dalej jesteś zapatrzona w Biebera?- woła zdezorientowana.
-Oczywiście, że tak. To jego kocham, nie interesuje mnie żaden inny.- warczę, a w tej chwili rozbrzmiewa się znajomy brzęk kluczy. Cichy tupot butów milknie na chwilę w korytarzu, a potem ponawiają się. We framudze zjawia się Justin, szykownie ubrany w czarny garnitur i białą koszulę. W ręku trzyma teczkę, a jego mina jest bardzo pozytywna.
-Wszystko dobrze?- pytam, a on potakuję. Wstaję z sofy i pośpiesznie kieruję się do niego, aby go przytulić i ucałować.
-Zostawię was same, ponieważ muszę iść wykonać parę telefonów i popracować.- odgarnia mi kosmyk włosów za ucho i całuje w czubek głowy. -Witaj Rose, wyglądasz kwitnąco!- zwraca się do niej, a ona poprawia się na siedzeniu, chcąc uniknąć spojrzenia chłopaka. Prycha cicho i wychodzi z salonu. Wracam na swoje miejsce i kontynuujemy rozmowę. Tym razem ona opowiada o tym, jak powodzi jej się z Joshem. Jest w nim szaleńczo zakochana. Uwielbia spędzać z nim czas, zaś on siedzi u nas w mieszkaniu i pilnuje ją, ponieważ Rosalie boi się spać sama. Tak, dziwna fobia...
-Dziękuję za ten cudowny wieczór, kochanie. Tęsknię za tobą.- przytula mnie mocno na pożegnanie, a ja odwzajemniam jej gest. -Trzymaj się. Do zobaczenia w niedzielę. Mam nadzieję, że już wrócisz.- potakuję szybko i podaję jej płaszcz. Pomagam jej go założyć i patrzę szybko w jej oczy.
-Jesteś pewna, że nie chcesz zamówić taksówki? Wypiłaś lampkę wina.- przypominam, a ona kiwa głową.
-Jest okej, nie jestem pijana. Wiesz, że mam dobrą głowę do picia.- prycha. Wywracam oczami i odprowadzam ją do windy. Ostatni raz się ściskamy, a ja pospiesznie wracam do mieszkania. Zamykam się i zsuwam na podłogę. Naprawdę tęsknię za nią. Gdybym miała chwilę jakiejkolwiek wątpliwości, ona zjawiłaby się u progu mojego pokoju i zaraz zajęłaby się problemem, a w tej chwili... Zdana jestem na Justina, z którym nie porozmawiam na temat problemów, które dotyczą właśnie jego...
_________
Tadaam!
Cóż, może nie dzieje się tutaj znowu coś niesamowitego, ale obiecuję, że każdy rozdział będzie ciekawszy, jeju! Z tego opowiadania można by teraz zrobić Mode na sukces XD
Never mind.
Pytaliście mnie, ile mam jeszcze rozdziałów do końca bloga. Odpowiedź jest niezbyt satysfakcjonująca.
Nie powiem Wam, ile ich dokładnie jest, ale nie będziecie zadowoleni.
Na pewno nie jest ich sto. Rozdziałów jest tyle, ile przeciętnie w każdej książce Sparks'a (jeśli ktoś czyta ;p).
Ten sam zwyczaj - 15 komów, kolejny rozdział...
Co jeszcze... Podoba Wam się to, że czasami dodaję gify przy niektórych wypowiedziach bohaterów?:)
Piszcie, co sądzicie + podawajcie mi swoje blogi, jeśli je macie, z miłą chęcią wpadnę! ♥
Okej, rozpisałam się.
15 komentarzy = rozdział 14.
Claudia ♥
Super pisz szybko następny nie mogę się doczekać jak ty to robisz że tak wspaniale piszesz? :) Zapraszam do mnie http://wordliwe.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńHaha nie piszę wspaniale, ale mimo wszystko dziękuję. :*
UsuńWpadnę, wpadnę. :) Dodaję linka do bloga do zakładki ze SPAM-em
JEJKU TEN ROZDZIAŁ JEST PO PROSTU IDEALNY <3
OdpowiedzUsuńhahaha no tak, kamery. Czemu mnie to nie dziwi?
o co ten idiota się martwi? -,- Carla jest jego NO HALO!
podsumowując - przepraszam, że tak się streszczam, ale mam do zrobienia chyba z pół książki zadań - OCZEKUJĘ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU W TRYBIE NATYCHMIASTOWYM :D
i zapraszam do siebie na nn, jeśli znajdziesz czas :*
http://make-me-heart-attack.blogspot.com/
Haha dobre pytanie, dlaczego on zakłada kamerę? I czy tylko wtedy ta kamera była? Hm... :)
UsuńDziękuję misiu :*
Wpadnę, oczywiście. Uwielbiam Twojego bloga. <3
Kiedy cos sie popsuje?
OdpowiedzUsuńSoon... :)
UsuńCzekam na nn
OdpowiedzUsuńSoon :)
UsuńEch a myślałam że się jednak dowiem ile ich będzie, no ale trudno XDD
OdpowiedzUsuńSuper rozdział *o* Czekam na nn + Mi się bardzo podobają gify ^_^ Aww gif z Pamiętników Wampirów :3 I pamiętam że w 1 rozdziale był gif z Glee *o* <3
Uwielbiam TVD, od czwartku leci 6 sezon i wprost nie mogę się doczekać, aż znów zrobię sobie zieloną herbatę i będę oglądać moich idealnych ♥
UsuńBiorę różne gify, które moim zdaniem pasują do sytuacji. Spodobał mi się taki motyw prowadzenia bloga. Nie wiem, czy na pewno zagości on na stałe, to się okaże.
Dziękuję za opinię, naprawdę :*
Rozdział Superowy :d Gify są fantastyczne, i idealnie je dobierasz do sytuacji. Szkoda że częściej nie dodajesz tych rozdziałów, bo codziennie sprawdzam i wyczekuje na nie xd Jestem chłopakiem, ale szczerze uwielbiam twojego bloga, oby tak dalej ;d
OdpowiedzUsuńOooo jeeju! Hahah no to miło mi gościć tutaj płeć męską. Super, że Ci się podoba.
UsuńCóż, pomysł z gifami zaczerpnęłam z innych blogów, ponieważ spodobało mi się to. Zobaczymy, jak to dalej będzie, bo w przeciwnym wypadku wracam do normalnego, czystego postu. ;)
Nie dodaję częściej, bo jestem w szkole średniej i mam troszkę do roboty przy nauce, ale mam rozdziały napisane na zapas, więc to już tylko zależy od Was i od tego, ile osób będzie komentować. To naprawdę nie dużo - 15 komentarzy na 50 czytających osób? Powinnam wymagać z 20, ale nie chcę być taką zołzą i nalegać. 15 powinno wystarczyć.
Pozdrawiam gorąco i dziękuję za czytanie. ;*
Juz jest 15. Dawaj kolejny :*
UsuńPiętnaście to tu ma być bez moich odpowiedzi, a wliczając je, to tu 30 komów musi być. :D
Usuń15 od Was, wtedy nowy rozdział. :3
O. Świetnie, że pojawiły się gify. Idealnie to pasuje :)
OdpowiedzUsuńEj, no nie wiem ile rozdziałów mają jego książki! Znam gościa, ale nie czytam.. no weź powiedz ile! :D
Rozdział zabójczy! Taki kochany, słodki, a zarazem tajemniczy.. PERF!
Pozdrowionka i do nn :*
Hhhahaha no to zobaczysz w swoim czasie. :D
UsuńDziękuję, również pozdrawiam, buziaki :*
Dziękuję! :*
OdpowiedzUsuńKiedy następny? Ile musi byc naszych?
OdpowiedzUsuńCLAUDIA PROSZE KOLEJNY 😭
OdpowiedzUsuńSuper. Bardzo podoba mi się pomysl z gofsmi, ale zasiegnelabym tez do innych, nie tylko TVD. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. Jestes genialna!
OdpowiedzUsuńOoooo. MOJ KOMENTARZ JEST 15 Naszym. Super!! Caluski/ Anonimowa E.
OdpowiedzUsuńKlaudia jest już 15
OdpowiedzUsuń